Czasem nie trzeba zbyt wiele ;).Roślina przepełniona energią i naturalnością.Oczywiście można dyskutować o wyższości florystycznych bukietów,nad rośliną z poboczy i przydroży.Temat wydaje się być neutralny,a nawet rozwijający;).
Co do kwiatów,bukietów i rabatek,zawsze miałam słabość do tych "niepoukładanych".Ubiegłego lata, tylko utwierdziłam się w moim przekonaniu.Zachwyciły mnie rabaty koło Les Invalides i nie tylko tam.
W środku dużej stolicy,prawdziwa łączka,aksamitki i jaskry,maki i rumianki,irysy,trzmielina i pelargonie, trawy,lawenda i chabry.Niesamowity relax wśród kwiecia.
Zastanawia trochę czemu miasta, których budżety nie pękają w szwach,wykonują w sezonie co najmniej 3 typowe nasadzenia:bratki dalej begonia/szałwia, na koniec coś przetrwalnikowego,czyli do przymrozków;). Koszyk wiklinowy z zasobów własnych;).
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mój skromny blog,witam nowych obserwatorów,dziękuję za wszystkie komentarze,+1;-).
Z prawdziwą przyjemnością przeczytam każdy Wasz komentarz o przydrożnej roślinie- czyli bukiet w cenie spaceru;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.